Krótki przystanek w Oualidia - pięknie położonym nad brzegiem oceanu miasteczku turystycznym.
Pomimo Święta Barana, w deszczowy poranek, panowie sprzedają świeżutkie owoce morza.
Nie zaryzykowałam zjedzenia ostrygi, ale pozostałe zaliczyłam.
Jeżowce przecina się nożyczkami na pół...
![]() |
fot. Sylwia Sy (mój pan od jeżowców miał bardziej czyste ręce:)) |
... w jednej połówce znajduje się takie pomarańczowe "mięsko", które pan wydłubuje łyżeczką
... i robimy "am".
Dodam tylko, że łyżeczkę miał pan jedną (no, może trzy) autokary były dwa (pewnie nie jedyne dwa tego dnia), w każdym ponad 40 osób, chętnych do spróbowania... no cóż, nie warto się nad tym zastanawiać. Czasami ciekawość jest tak wielka, że zdrowy rozsądek zostawia się w autokarze.
bardzo klimatyczna miejscowość, cudne miasteczko:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDzięki Ewa! Wkrótce będzie o innych miastach :)
OdpowiedzUsuńZawsze się można zdezynfekować po takiej degustacji;))
OdpowiedzUsuńChyba nie odważyłabym się na taką zbiorową degustację... Uwielbiam owoce morza, ale nie wszystkie. Jestem zakochana w łososiu. Mogłabym jeść go codziennie, w różnych formach. Zawsze, stawiam na produkty wysokiej jakości i przygotowuję z nich dania. Szukając dobrego łososia, warto zdecydować się na zakup tego, sygnowanego marką https://mowisalmon.pl/produkty/
OdpowiedzUsuń