wtorek, 29 stycznia 2013

Maroko pełne niespodzianek (cz. 7) Owoce morza


Krótki przystanek w Oualidia - pięknie położonym nad brzegiem oceanu miasteczku turystycznym. 


Pomimo Święta Barana, w deszczowy poranek, panowie sprzedają świeżutkie owoce morza. 
  


Nie zaryzykowałam zjedzenia ostrygi, ale pozostałe zaliczyłam.

Jeżowce przecina się nożyczkami na pół...
fot. Sylwia Sy (mój pan od jeżowców miał bardziej czyste ręce:))
... w jednej połówce znajduje się takie pomarańczowe "mięsko", które pan wydłubuje łyżeczką 
... i robimy "am". 

Dodam tylko, że łyżeczkę miał pan jedną (no, może trzy) autokary były dwa (pewnie nie jedyne dwa tego dnia), w każdym ponad 40 osób, chętnych do spróbowania... no cóż, nie warto się nad tym zastanawiać. Czasami ciekawość jest tak wielka, że zdrowy rozsądek zostawia się w autokarze. 

4 komentarze:

  1. bardzo klimatyczna miejscowość, cudne miasteczko:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Ewa! Wkrótce będzie o innych miastach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze się można zdezynfekować po takiej degustacji;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie odważyłabym się na taką zbiorową degustację... Uwielbiam owoce morza, ale nie wszystkie. Jestem zakochana w łososiu. Mogłabym jeść go codziennie, w różnych formach. Zawsze, stawiam na produkty wysokiej jakości i przygotowuję z nich dania. Szukając dobrego łososia, warto zdecydować się na zakup tego, sygnowanego marką https://mowisalmon.pl/produkty/

    OdpowiedzUsuń