niedziela, 24 czerwca 2012

Nowe broszki, czyli o tym jak chęć pomocy mnie zmobilizowała


Przeczytałam dziś apel na jednym z blogów i postanowiłam poszukać gadżetów, żeby pomóc Maciusiowi. Od razu poprawił mi się nastrój, ponieważ okazało się, że mam kilka drobiazgów, które mogę przesłać. To niesamowite jak poczucie, że jesteśmy potrzebni, że nasze drobiazgi mogą być dla kogoś przydatne, dodaje sił. 

Może i Ty włączysz się do akcji?  
Podczas szukania fantów na loterię, otworzyłam pudło z różnymi półproduktami. Nie zaglądałam do niego przez kilka miesięcy. Kawałki materiałów, koraliki, koraliczki... tyle wszystkiego, a ja nie miałam weny już od dawna. Wszystko, co jakiś czas temu próbowałam zrobić wydawało mi się takie "nieidealne" - a to krzywe, a to za płaskie, nijakie, brzydkie, za bardzo... lub za mało... jakieś. Ale dziś dotarło do mnie, że to nie pójdzie na wystawę, nie musi być idealne. Natura też nie tworzy od szablonów. Na koniec dnia jestem szczęśliwa, że mogę komuś pomóc. Cieszę się, że w końcu dziś zrobiłam "coś" i to bez większego wysiłku. Leżące luzem szmatki i koraliki otrzymały nową formę "życia" -  powstały dwie broszki.