środa, 6 listopada 2013

Maroko pełne niespodzianek (cz.13) Garbarnia w Fezie

Wiedziałam, że będzie śmierdziało. Już od rana psychicznie się na ten smród przygotowywałam. Czytałam w przewodniku i na forach, że przed wejściem do garbarni dostaje się gałązkę mięty, żeby ją trzymać pod nosem i nie umrzeć od smrodu. A tu nic - żadnej mięty, a smród większy niż kiedykolwiek, ponieważ było tuż po święcie barana i garbarnia pracowała na zwiększonych obrotach - tyle było surowca...
Już w sporej odległości od zabytkowej garbarni Chouarasa (niezmienionej od XI w.), leżały na chodniku przy ulicy baranie skóry. Aż trudno było uwierzyć w tą ilość i w to, że da się przeżyć ten okropny smród... Tego nie da się zapomnieć!

Skóry z Maroka, a w szczególności te z Fez, już od lat mają opinię skór o doskonałej jakości. Do ich zmiękczania i ujędrnienia używa się gołębich odchodów czy krowiego moczu. Właśnie dlatego w garbarniach tak nieprzyjemnie pachnie. W kolejnych etapach dodaje się naturalnych barwników takich jak szafran, indygo czy mak. Na końcu rozkłada się skóry, aby wyschły na słońcu. 
Turyści oglądają kadzie z tarasów widokowych sklepików z galanterią skórzaną, gdzie można zakupić kurtki, torby, tradycyjne marokańskie kapcie zwane babuszami.