wtorek, 26 marca 2013

Żółte karteczki Beaty Pawlikowskiej (3)

Nie da się nie zauważyć, że najbardziej poczytne na moim blogu są "żółte karteczki". Źródłem "żółtych karteczek" jest Blog Beaty Pawlikowskiej, gdzie dostępnych jest ich dużo więcej. Bardzo lubię do nich wracać i odkrywać na nowo. Niedawno kupiłam książkę "W dżungli podświadomości". Największą radością było, gdy zobaczyłam, że w tej książce są również "żółte karteczki", poza tym Beata Pawlikowska podała terminy ukazania się kolejnych jej książek, co mnie bardzo cieszy:) 

Niebawem czekają mnie dość duże zmiany w codziennym życiu i te karteczki są niejednokrotnie drogowskazem, dobrym słowem, potwierdzeniem, wskazówką. Bawią, podnosza na duchu, dodają otchuchy, nie pozwalają zwariować. Te trzy wybrane są bardzo trafione w mojej obecnej sytuacji. 

 

Polecam również artykuł w kwietniowym wydaniu "Charakterów": "Energia życiowa"
Jego fragment: 
"Jeśli robimy coś, czego nie lubimy, nie wytrwamy w tym długo. A nawet jeśli wytrwamy, nie będzie to dla nas dobre. Wiele wskazuje na to, że zapasy energii życiowej biorą się, jak to zwykło się mówić, z głowy. Z naszego stosunku do świata, z naszej zdolności do dostrzegania rzeczy dobrych, pięknych, cennych łatwiej i częściej niż rzeczy byle jakich. Im więcej lubimy ludzi, rzeczy, stanów rzeczy, im bardziej to wszystko lubimy, tym mniej marnujemy energii na walkę z wewnętrznymi oporami. Tym więcej mamy za to sił, aby robić to, co chcemy (a nie to, co musimy). Robić to, co wydaje nam się sensowne. Brzmi to jak klasyczne błędne koło, ale niech tam: im więcej rzeczy lubimy, tym więcej zaznajemy radości życia. Im zaś więcej mamy radości życia, tym więcej sił, aby z przeciwnościami losu sobie poradzić. Lubienie świata, w którym się żyje, to nie tylko najlepszy sposób pożytkowania energii życiowej."

piątek, 22 marca 2013

Słowenia - Bled

Bled jest niewielkim, liczącym około 5 tys. mieszkańców miasteczkiem w Słowenii, położony 55 km od Lubljany. Dzięki malowniczej lokalizacji u stóp Alp Julijskich oraz wodom termalnym, stał się ośrodkiem wypoczynkowym i uzdrowiskowym. Jego charakterystyczne położenie z zamkiem, jeziorem oraz wysepką sprawiają, że tego miasteczka się nie zapomina.


 
Zamek w Bledzie jest według zapisów historycznych najstarszym zamkiem w Słowenii (pierwszy zapis sięga do 1011 roku). Stoi na wspaniałej, wielkiej skale, wznoszącej się 130 m nad poziom jeziora. Urządzony jest jako muzeum. Wyposażenie wnętrz nie pochodzi z zamku, jest jednak charakterystyczne dla kultury mieszkalnej czasów, które przeżył. Oprócz muzeum można także zwiedzić zamkową drukarnię, piwnicę oraz ziołowy zagajnik, a także restaurację. 

Na niewielkiej wysepce Jeziora Bled, jest kościółek Maryji Wspomożycielki. Legenda mówi, że jeszcze przed czasami chrześcijaństwa na wysepce była słowiańska świątynia na cześć bogini o imieniu Živa, która była patronką miłości. Po przyjęciu chrześcijaństwa lud zmuszony został zamienić wielobóstwo na wiarę chrześcijańską, dlatego kapliczka otrzymała imię Maryji. Przy schodach (jest ich 99) postawiono jeszcze jedną kapliczkę, a przed kościółkiem rzeźbę Marii Magdaleny. 
W kościółku Maryji Wspomożycielki znajduje się dzwon życzeń z 1543 roku. Według legendy, około roku 1500 zamek bledzki kupił Hartman Kreigh, który okazał się być złym i wymagającym gospodarzem. Ludność bardzo skarżyła się na niego. Pewnego dnia, Harman Kreigh bez śladu zaginął, a na zamku pozostała osamotniona wdowa, Poliksena. Rządziła równie twardą ręką jak jej mąż. Podobno wdowa była cały czas bardzo smutna. Postanowiła zebrać całe złoto i srebro, które chowała w skarbcu i jako pamiątkę po mężu kazała odlać dzwon do kaplicy na wysepce. Kiedy brodarze (ludzie wożący towary po jeziorze na specjalnych łódkach) wieźli dzwon do kaplicy rozpętała się straszliwa burza. Zatopiła brodarzy, ich łódkę i dzwon. Dzwon ugrzązł na błotniste miękkim dnie jeziora; kiedy nocami szaleją burze, do dnia dzisiejszego słychać jego głos z głębin jeziora. To jeszcze bardziej zasmuciło zrozpaczoną Poliksenę; opuściła zamek i uciekła do klasztoru w Rzymie. Papież słyszał o jej nieszczęśliwej historii, kazał odlać dzwon i posłać go na wysepkę. 
 
Widoki z okna restauracji Hotelu Grand Hotel Toplice, który jest najbardziej reprezentacyjnym hotelem w Słowenii. Gościł w nim Prezydent Aleksander Kwaśniewski, co jest upamiętnione na tablicy w sali restauracyjnej.
  
 

Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa i zostały zrobione w marcu 2012.
Informacje pochodzą ze strony: http://www.visitslovenia.pl

czwartek, 21 marca 2013

Słowenia - Kranjska Gora

Kranjska Gora to największy ośrodek narciarski Słowenii, położony w Alpach Julijskich, niedaleko włoskiej i austriackiej granicy. Jako ośrodek narciarski istnieje od 1934 r., kiedy wybudowano skocznię narciarską w pobliskiej Planicy. Głównym atutem miasteczka są trasy narciarskie, które rozciągają się na zboczach góry Vitranac, na wysokości od 800 do 1250 m n.p.m. 
O Alpach Julijskich mawia się "słoneczne góry", bo niemal o każdej porze roku świeci tu słońce. Ośrodek narciarski Kranjska Gora specjalizuje się w turystyce rodzinnej. W dwumilionowej Słowenii prawie połowa mieszkańców jeździ na nartach, i to od najmłodszych lat.
Kranjska Gora to raczej cicha i spokojna, ale bardzo urokliwa miejscowość. Pomiędzy licznymi hotelami, odnaleźć możemy starą zabudowę górskiej miejscowości. Są tu również puby, dyskoteki i kasyno. Zbytki to: ponad 300-letni dom Lizujekova, a także kościół Marii Dziewicy wybudowany w 1510 r., później wielokrotnie przebudowywany. A niedaleko Planica - słynna "mamucia" skocznia z 1934 r. 

Kościół pw. Maryi Dziewicy z 1510 r.
 
 
 
 
"mamucia" skocznia w Planicy z 1934 r.


środa, 20 marca 2013

Chorwackie miasteczko - Poreć

Poreč leżący na pówyspie Istria, to pierwsze miasto w Chorwacji, jakie miałam okazję zobaczyć. Jest to jeden z największych ośrodków turystycznych w tym kraju. Liczba mieszkańców nie przekracza 10 tysięcy, a znajduje się tu około 30 hoteli. 

Miasto został założone prawdopodobnie w V w p.n.e przez Ilirów. Podbity przez Rzymian Poreć prężnie się rozwijał. We wczesnym średniowieczu zaczęli osiedlać się tu słowianie. W XVIII władze objęli Austriacy, a po I wojnie światowej - Włosi. Tragiczny dla miasta okazał się czas II wojny światowej. W wyniku 23 nalotów bombowych, zniszczono niemal 75% zabudowy miasta. Po zakończeniu II wojny światowej Poreć należał do Jugosławii, a po jej rozpadzie - do Chorwacji. 
To tyle historii, reszta w "obrazkach".

Kościół pw. Najświętszej Maryi Panny z 1764 r.
Za czasów panowania Rzymian, w VI w. została wybudowana Bazylika Eufrazjana, w miejscu świątyni z V w. Jest to miejsce poświęcone męczeńskiej śmierci św. Maura. W 1997 r. budynek został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

 
 
 
Romański dom z XIII w.
Baszta z 1447 r.
obelisk z 1951r. poświęcony poległym za wyzwolenie narodu
 
 


W Poreću byłam dokładnie 23 marca 2012r., czyli rok temu. Jak patrzę dziś na ten śnieg padający nieustannie za oknem, to aż mi się wierzyć nie chce, że to wiosna właśnie!