Nie da się nie zauważyć, że najbardziej poczytne na moim blogu są "żółte karteczki". Źródłem "żółtych karteczek" jest Blog Beaty Pawlikowskiej, gdzie dostępnych jest ich dużo więcej. Bardzo lubię do nich wracać i odkrywać na nowo. Niedawno kupiłam książkę "W dżungli podświadomości". Największą radością było, gdy zobaczyłam, że w tej książce są również "żółte karteczki", poza tym Beata Pawlikowska podała terminy ukazania się kolejnych jej książek, co mnie bardzo cieszy:)
Niebawem czekają mnie dość duże zmiany w codziennym życiu i te karteczki są niejednokrotnie drogowskazem, dobrym słowem, potwierdzeniem, wskazówką. Bawią, podnosza na duchu, dodają otchuchy, nie pozwalają zwariować. Te trzy wybrane są bardzo trafione w mojej obecnej sytuacji.
Polecam również artykuł w kwietniowym wydaniu "Charakterów": "Energia życiowa".
Jego fragment:
"Jeśli robimy
coś, czego nie lubimy, nie wytrwamy w tym długo. A nawet jeśli wytrwamy, nie
będzie to dla nas dobre. Wiele wskazuje na to, że zapasy energii życiowej biorą
się, jak to zwykło się mówić, z głowy. Z naszego stosunku do świata, z naszej
zdolności do dostrzegania rzeczy dobrych, pięknych, cennych łatwiej i częściej
niż rzeczy byle jakich. Im więcej lubimy ludzi, rzeczy, stanów rzeczy, im
bardziej to wszystko lubimy, tym mniej marnujemy energii na walkę z
wewnętrznymi oporami. Tym więcej mamy za to sił, aby robić to, co chcemy (a nie
to, co musimy). Robić to, co wydaje nam się sensowne. Brzmi to jak klasyczne
błędne koło, ale niech tam: im więcej rzeczy lubimy, tym więcej zaznajemy
radości życia. Im zaś więcej mamy radości życia, tym więcej sił, aby z
przeciwnościami losu sobie poradzić. Lubienie świata, w którym się żyje, to nie
tylko najlepszy sposób pożytkowania energii życiowej."