czwartek, 13 września 2012

Wielki Mały Człowiek

Pamiętam kiedy przyszedł do biura, w którym pracuję i zapytał o możliwość zrobienia wizy do Rosji, o ubezpieczenie, cenę biletów lotniczych... Człowiek, który miał marzenie, aby obiec dookoła cały świat!!! Skromny, z niesamowitym poczuciem humoru, lekkością opowiadania, bardzo "prawdziwy". Gdyby jutro znów przyszedł i powiedział, że planuje polecieć na księżyc, słuchałabym go z takim samym zainteresowaniem, dopingując, trzymając kciuki, żeby mu się udało. Niejedna osoba drwiła, szydziła, mówiąc: "wziąłby się lepiej do roboty", " za nasze pieniądze wczasy sobie urządza", "co on sobie wyobraża? niech wraca do domu" itp. 
Sama nie raz myślałam o tym, czy da radę, czy jego organizm wytrzyma, czy nie zrezygnuje. Okazało się, że pomimo drobnej postury, to Wielki Człowiek! Niezwykle wytrzymały fizycznie, odporny psychicznie i bardzo mądry. Jego Bieg Dla Pokoju trwał cały rok. 365 dni z dala od bliskich, sam na sam ze sobą, z Bogiem i z naturą. Napotykał na swej drodze przeróżnych ludzi: szczerych, życzliwych, nieufnych, bogatych, bardzo biednych... 
Kiedy na zorganizowane przez Augustowskie Placówki Kultury spotkanie z Piotrem przyszło zaledwie kilkanaście osób, było mi przykro, że jego wysiłek jest tak niedoceniony przez miejscowych. Oglądałam pokaz slajdów z tej wyprawy w wielkim skupieniu, a po niemal dwóch godzinach opowieści, trudno mi było pogodzić się z tym, że to już koniec spotkania. Jest to człowiek, którego mogłabym słuchać i słuchać. Prawdy życiowe, które z łatwością wplata do opowiadanej historii a także wnioski, które wyciąga, nie podlegają żadnej dyskusji. 
Kiedy na koniec opowiedziałam mu anegdotę z nim związaną, a także to, że opowiadam o jego Biegu Dla Pokoju prowadząc jako przewodnik turystyczny wycieczki po Suwalszczyźnie, był bardzo miło zaskoczony i ogromnie zdziwiony. Zapytał mnie z niedowierzaniem: "To ludzie o mnie mówią? Naprawdę?".  
Jego bieg nie pozostał bez echa. Piotr został laureatem Kolosa 2011 w kategorii "Wyczyn Roku", zdobył serce publiczności i dziennikarzy. A dziś, kiedy przeczytałam, że w sobotę, w zaprzyjaźnionej księgarni odbędzie się spotkanie z Piotrem Kuryło, autorem książki "Ostatni Maraton", pobiegłam po pracy ją kupić. Pierwszy raz w życiu czytałam z takim zainteresowaniem i niecierpliwością co będzie dalej, pomimo, że kilka z tych historii już znałam. Czytając uśmiechałam się, bałam, rozmyślałam i wzruszałam - szczególnie na koniec, kiedy Piotr pisał o swoich najbliższych. 
Książkę poleca wydawnictwo, księgarnie, różne organizacje. Mi nie trzeba było jej polecać. Odkąd w listopadzie 2011 r. usłyszałam z ust Piotra, że zamierza napisać książkę, nie mogłam się jej doczekać.  
Jestem z niego dumna i cieszę się, że go znam. Pozwolę sobie zacytować fragment jego książki (str. 163): 
"Nic nie dzieje się przypadkiem, pewnie mieliśmy się poznać [...]. Długa droga nauczyła mnie tego, że losy  różnych osób często się splatają. Dobrzy ludzie zwykle pojawiają się tam, gdzie czekają na nich potrzebujący". 

piątek, 7 września 2012

Żółte karteczki Beaty Pawlikowskiej (1)


Od jakiegoś czasu każdy dzień pracy rozpoczynałam od przeczytania "żółtej karteczki" napisanej przez Beatę Pawlikowską. Karteczka na dobry początek dnia, niemal za każdym razem "trafiona", jakby specjalnie dla mnie. Aż tu kilka dni temu Beata wyjechała w podróż! I strasznie pusto się zrobiło bez jej karteczek, rysuneczków i prostych, ale jakże mądrych słów.
Dlatego też, dzisiaj wracam do czytania tych wcześniejszych zapisków, bo przecież i tak są aktualne i za każdym razem można je "odczytywać" na nowo, pod kątem obecnej sytuacji, zdarzeń, każdego dnia... Na dobry początek, na dobry koniec, na każda chwilę - TU I TERAZ!