Pamiętam kiedy przyszedł do biura, w którym pracuję i zapytał o możliwość zrobienia wizy do Rosji, o ubezpieczenie, cenę biletów lotniczych... Człowiek, który miał marzenie, aby obiec dookoła cały świat!!! Skromny, z niesamowitym poczuciem humoru, lekkością opowiadania, bardzo "prawdziwy". Gdyby jutro znów przyszedł i powiedział, że planuje polecieć na księżyc, słuchałabym go z takim samym zainteresowaniem, dopingując, trzymając kciuki, żeby mu się udało. Niejedna osoba drwiła, szydziła, mówiąc: "wziąłby się lepiej do roboty", " za nasze pieniądze wczasy sobie urządza", "co on sobie wyobraża? niech wraca do domu" itp.
Sama nie raz myślałam o tym, czy da radę, czy jego organizm wytrzyma, czy nie zrezygnuje. Okazało się, że pomimo drobnej postury, to Wielki Człowiek! Niezwykle wytrzymały fizycznie, odporny psychicznie i bardzo mądry. Jego Bieg Dla Pokoju trwał cały rok. 365 dni z dala od bliskich, sam na sam ze sobą, z Bogiem i z naturą. Napotykał na swej drodze przeróżnych ludzi: szczerych, życzliwych, nieufnych, bogatych, bardzo biednych...
Kiedy na zorganizowane przez Augustowskie Placówki Kultury spotkanie z Piotrem przyszło zaledwie kilkanaście osób, było mi przykro, że jego wysiłek jest tak niedoceniony przez miejscowych. Oglądałam pokaz slajdów z tej wyprawy w wielkim skupieniu, a po niemal dwóch godzinach opowieści, trudno mi było pogodzić się z tym, że to już koniec spotkania. Jest to człowiek, którego mogłabym słuchać i słuchać. Prawdy życiowe, które z łatwością wplata do opowiadanej historii a także wnioski, które wyciąga, nie podlegają żadnej dyskusji.
Kiedy na koniec opowiedziałam mu anegdotę z nim związaną, a także to, że opowiadam o jego Biegu Dla Pokoju prowadząc jako przewodnik turystyczny wycieczki po Suwalszczyźnie, był bardzo miło zaskoczony i ogromnie zdziwiony. Zapytał mnie z niedowierzaniem: "To ludzie o mnie mówią? Naprawdę?".
Jego bieg nie pozostał bez echa. Piotr został laureatem Kolosa 2011 w kategorii "Wyczyn Roku", zdobył serce publiczności i dziennikarzy. A dziś, kiedy przeczytałam, że w sobotę, w zaprzyjaźnionej księgarni odbędzie się spotkanie z Piotrem Kuryło, autorem książki "Ostatni Maraton", pobiegłam po pracy ją kupić. Pierwszy raz w życiu czytałam z takim zainteresowaniem i niecierpliwością co będzie dalej, pomimo, że kilka z tych historii już znałam. Czytając uśmiechałam się, bałam, rozmyślałam i wzruszałam - szczególnie na koniec, kiedy Piotr pisał o swoich najbliższych.
Książkę poleca wydawnictwo, księgarnie, różne organizacje. Mi nie trzeba było jej polecać. Odkąd w listopadzie 2011 r. usłyszałam z ust Piotra, że zamierza napisać książkę, nie mogłam się jej doczekać.
Jestem z niego dumna i cieszę się, że go znam. Pozwolę sobie zacytować fragment jego książki (str. 163):
"Nic nie dzieje się przypadkiem, pewnie mieliśmy się poznać [...]. Długa droga nauczyła mnie tego, że losy różnych osób często się splatają. Dobrzy ludzie zwykle pojawiają się tam, gdzie czekają na nich potrzebujący".